Wydrukuj tę stronę

Protesty na Białorusi, a handel polskimi jabłkami. Będą kolejne sankcje?

05 wrzesień 2020
(0 Głosów)
Autor 
Polska jest piątym partnerem gospodarczym Białorusi, po Rosji, Ukrainie, Niemczech i Chinach Fot. Zwiazek Sadowników RP

Trwające od kilkudziesięciu dni protesty na Białorusi w związku z niedawnymi wyborami prezydenckimi, mogą mieć pośredni wpływ na eksport polskich jabłek. Dla sadowników niepokojąca jest niedawna wypowiedź Aleksandra Łukaszenki, który ostrzegł, że jeśli Polska i Litwa nie zaprzestaną wspierania protestującej przeciwko niemu opozycji jest gotów wprowadzić sankcje.

Sytuacja nieco przypomina wydarzenia na Ukrainie z pierwszej połowy 2014 roku, kiedy to z niemal identycznego powodu dochodziło do podobnych scen na kijowskim Majdanie.

- Efektem polskiego zaangażowania w konflikt było nałożenie przez Rosję embarga. Najpierw na polskie, a później także na unijne jabłka i inne owoce. Trwa ono do dziś i cały czas z jego tytułu ponosimy straty. Pamiętajmy, że wówczas, czyli przed wprowadzeniem zakazu handlu eksportowaliśmy do Rosji nieraz nawet ponad milion ton jabłek rocznie. I tak, jak Ukraińcy zostaliśmy wówczas pozostawieni sami sobie i tylko z wielkim wysiłkiem wywalczony przez Związek Sadowników RP i ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego mechanizm tzw. „wycofywania” nieco złagodził na kilka lat nasze kłopoty – przypomina Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP.

Zmiany handlowe po Majdanie
Po sierpniu 2014 zmieniła się nieco geografia polskiego handlu zagranicznego. Znaczącym importerem została Białoruś, do której eksportowano nawet 600- 700 tys. ton jabłek w sezonie, i która w dużym stopniu zastąpiła Rosję. Z tego powodu bieżące wydarzenia w Mińsku i innych miastach będą miały wpływ na nasz handel.

Środowisko sadowników z dużym niepokojem traktuje niedawną wypowiedź Aleksandra Łukaszenki, który ostrzegł, że jeśli Polska i Litwa nie zaprzestaną wspierania protestującej przeciwko niemu opozycji jest gotów wprowadzić sankcje. Mogą one polegać na zablokowaniu tranzytu polskich towarów docierających docelowo do Rosji i Chin.

- Teraz my pokażemy im, co to są sankcje. Gdyby chcieli przesyłać towary do Chin i Rosji przez nas (Polacy i Litwini), to teraz będą latać lub handlować z Rosją przez Bałtyk lub Morze Czarne i tak dalej. A o produktach objętych sankcjami (na te, na które Rosja nałożyła embargo) - niech nawet nie marzą. Warknęli i zapomnieli, czym jest Białoruś. A pomyśleli, że możemy się przechylić, przestraszyć ich czołgami, pociskami… Zobaczmy, kto jeszcze kogo przestraszy. Pokażemy im, co to są sankcje – powiedział Łukaszenka.

Czas pokaże na ile poważnie należy traktować te słowa. Polska jest piątym partnerem gospodarczym Białorusi, po Rosji, Ukrainie, Niemczech i Chinach i wydaje się, że całkowite zamknięcie granic dla ruchu towarowego będzie też niekorzystne dla samej Białorusi. Jednak zważywszy na poziom konfliktu i nasze doświadczenia z rosyjskiego embarga należy te słowa traktować niezwykle poważnie.

- My, jako branża – jeśli zapowiedzi staną się faktem- możemy niestety mieć znów poważne kłopoty. Należy więc zachowywać się ostrożnie i wstrzemięźliwie, a sprawy przyszłości Białorusi pozostawić głównie samym Białorusinom. To oni- tak jak my wielokrotnie w historii- muszą zdecydować w jakim kraju chcą żyć, jaki ma on mieć ustrój, jaką ma mieć pozycję w Europie i na świecie. Wyciągnijmy więc wnioski z 2014 roku, naszego ówczesnego ogromnego zaangażowania w konflikt ukraińsko- rosyjski i cenę, jaką za to płacą do dnia dzisiejszego polscy sadownicy – dodaje Mirosław Maliszewski.

 

 

Oprac. Sabina Pietrek, źródło: ZSRP

Redakcja

Ostatnie od Redakcja

Używamy plików cookie żeby usprawnić działanie naszej strony. Pozostając na naszej stronie, wyrażasz na to zgodę. More details…